Genesis
Zapewne każdy z Was ma swoją historię. Historię, w której zaczął kiełkować pomysł budowy domu. Mamy taką i my.
Pamiętam jak dziś. To była piękna, ciepła, leniwa majowa niedziela roku 2014. Poszliśmy na południowy spacer do parku w Ursusie. Gołąbki, to część Ursusa z zabudową willową. Nie są to oszałamiające domy, wiele pobudowano przed wojną. Część z nich jest do generalnego remontu, część całkiem niezamieszkanych i niszczejących, część starych ale zadbanych. Czasem przeplatają ulice całkiem nowe budynki. Niemniej te uliczki mają klimat. Klimat dawnych czasów. I tak mijając kolejne domy wzdychaliśmy. Jak fajnie byłoby mieć taki dom. Usiąść na ganku i popijać mrożoną kawę. Patrzeć jak po ogrodzie grasują nasze dziewczynki.
Zanim doszliśmy do parku padło fundamentalne pytanie. Nie pamiętam kto je zadał. To nieistotne z dzisiejszej perspektywy. Ważne, że padło. A brzmiało ono: "a może i my wybudujemy dom?".
Kiedy nasze nogi doprowadziły nas do bram Gołąbkowego parku decyzja była podjęta. Jesteśmy na tak!
Teraz to brzmi tak naturalnie - budujemy się. Ale dzisiaj myślę, że to było szalone. Mieszkaliśmy w Warszawie a postanowiliśmy się budować w... 200 km dalej, w Koninie. Pozostały tylko drobne szczegóły:
- sprzedaż mieszkania, które kupiliśmy... rok wczesniej,
- kupno odpowiedniej działki. Tak, powiecie, że to bułka z masłem. Ok, to proponuję mały eksperyment - stuknijcie na mapie miejsce oddalone od Was o 200 km. Załóżcie, że będziecie tam co 2 tygodnie. Teraz poszukajcie tej wymarzonej działki. Proste?,
- zgranie 3 elementów - termin sprzedaży mieszkania, termin rozwiązania ciąży Olgi i poszukanie pracy w nowym miejscu. Nie wiem jak ja wtedy mogłem spać...