Fundamenty
Ostatnio złamałem trochę chronologię zdarzeń. To przez ten kibelek. Nie mogłem się powstrzymać. Ale dzisiaj wracam na swoje tory z historią naszej budowy. Przenieśmy się zatem w przeszłość. Był 23 marzec 2015 roku. Dzień rozpoczął się sennie i leniwie. Nic nie zapowiadało późniejszych zdarzeń...
Żartuję, niec się nie zdarzyło :-). Tak mi tylko jakoś ten wstęp wyszedł. W sumie to się trochę zdarzyło. Wychodziliśmy z ziemi!!
Trzy dni po wylaniu ław Panowie zaczęli murować fundamenty. Nie będę się rozpisywał jak to robili. Ciężka, mozolna praca. Te bloczki na pierwszy rzut oka wydają się niepozorne i lekkie. Tak, tak, spróbujcie podnieść jednego. Nie jest źle, prawda? Co tam, to tylko kilkanaście kilogramów.To teraz ponoście sobie je przez kilka godzin. No właśnie. Podziwiam tych facetów. Poważnie.
Efekt prac pierwszego dnia.
Trzecego dnia wyglądało to tak!
Brakowało do szczęścia jeszcze 3 rzeczy: ocieplenia styropianem, zagęszczonej pospółki i instalacji kanalizacyjnej. W sumie to jeszcze chudziaka.
Rzecz jasna Panowie nie próżnowali. Po kolejnych 2 dniach doszło ocieplenie
Na szybko zorganizowałem koparkę oraz 4 wywrotki pospółki (bagatela, 250 zł za każde 18 ton).
Chłopaki pięknie to zagęścili.
Zadzwoniłem do Pana od betonu. Zamówiłem 15 kubików na chudziak. Pan od betonu przyjechał osobiście, sprawdził czy wystarczy (no jak miało nie wystarczyć skoro sam wyliczyłem :-) ) no i pochwalił robotę. Beton miał być za 2 dni.
Nie, nie. Nie zapomniałem o hydrauliku. Tak się złożyło, że pracę zleciłem... koledze. Kolega zajmuje się takimi tam sprawami od kilku lat i jest dobrym fachowcem. Już wcześniej na moim blogu dyskutowaliśmy moi Dzrodzy o kolegach i współpracy z nimi. Pamiętacie? Jednak w tym przypadku miałem pewność, że będzie ok. To się wie, wyczuwa. W każdym razie ja zdecydowałem się na niego z pełnym zaufaniem!
Tak wygląda zrujnowana praca Panów co ubijali pospółkę. Za to bogatsza o rury kanalizacyjne :-)
No i finał prac
Ten finał trochę mnie wkurzył. Do betonu przyjechała zmodernizowana ekipa. Nie było szefa zespołu tylko jego brat. Podpytałem go trochę. Na codzień zajmuje się .... dachami. No cóź. Ja też na codzień zajmuję się czymś innym ale co nieco innego potrafię :-)
Nie wiem, czy to ja miałem jakieś inne wyobrażenia co do tego jak powinien wyglądać chudziak czy po prostu tak ma być. No i wyszło ... średnio. Nie zatarte. Jakieś dołki (tam gdzie stoi woda). Nierówności przy słupach. Nie wiedziałem co o tym myśleć.
Niby na to jeszcze ma przyjść 20 cm styropianu ale....
Zakryję to zapomnę.