Projekt cd
Mapa została odebrana. W międzyczasie ustaliłem z Olgą zmiany w projekcie. W zasadzie są dwie. Jedna moja, jedna Olgi. Moja prosta, banalna i prawie bezkosztowa. Wyprostowanie ściany w kuchni o 1 m. Dzięki temu dom zyskał ze 3 m2. Tu obył się bez zbędnych dyskusji. Zatwierdzone przez Olgę. Propozycja Olgi była już bardziej rewolucyjna. Ot, takie rozciągnięci budynku o 1 m. Bo dom jest za mały. Mi tam pasował. Próbowałem pertraktować ale wiecie, jak kobieta się uprze...
No i się uparła.
Zadzwoniłem do kolegi. Kolega ma uprawnienia kierownika budowy. I uprawnienia do projektowania. No więc pomyślałem, że zlecę mu i jedno i drugie. Wiecie, kolega więc będzie dobrze i tanio. Hmmm, zły tok myślenia.
Oczywiście, zrobi, załatwi, o nic się nie muszę martwić. Umówiłem się z nim w sobotę w Koninie aby pogadać i przekazać projekt i resztę dokumentów. Oczywiście nie zapytałem o cenę. Dostał te papiery i umówiliśmy się na termin około 1,5 miesiąca.
Na szczęscie Olga nie dawała mi żyć i kazała dopytać ile weźmie za tą robotę. Rad nie rad w poniedziałek zadzwoniłem do niego. Specjalna cena dla mnie (bo wiesz Arek, jest do zrobienia sporo zmian, to jest pracochłonne) miała wynieść 4,5 do 5 tys. Aż przysiadłem. Rozumiem 2,5 no może 3 tys. Ale 5?
O nie, kolega kolegą ale nie lubię mieć poczucia, że przepłacm.
I znowu lista architektów. I znowu telefony. Choć teraz wykonałem tylko jeden i na nim poprzestałem. Miła pani architekt po wysłuchaniu zakresu zmian podała mi cenę - 2,6 tys. Czy nie brzmi lepiej? Cena obejmowała zmiany w projekcie oraz adaptację.
Od razu zadzwoniłem do kolegi, że jednak rezygnuję bo drogo. Kwasu nie było. Poprosiłem rodziców o odebranie od niego dokumentów.
I poczułem się lepiej.