Projekt
Pierwsze schody zaczęły się przy wyborze projektu. Duży czy mały, Parter czy poddasze. I tak dalej. Na szczęście moja żona ma podobny gust do mojego i jeśli coś się jej podobało, to podobało się i mi.
Pierwsza wersja to dom około 130 m2 z poddaszem użytkowym. Jakoś naturalnie koncepcja się zmieniła na 120 m2 bez poddasza. Nie pytajcie dlaczego. Nie wiem :-)
Było kilka faworytów, szły łeb w łeb. Ale żaden nie miał tego czegoś. Nie było tego łał!
Aż w końcu trafiliśmy na niego. Antek. Nasz Antek. Miał wszystko czego potrzebowaliśmy. Miał wszystko na swoim miejscu. Był piękny. No i zapadła decyzja.
Znalazła się niestety w tym miodzie łyżka dziegciu. Ten jeden jedyny miał mieć dach 20 stopni. Niestety źli ludzie w gminie uchwalili, że domy mają mieć nie mniej niż 30 stopni. No i dupa. Konsternacja. Co robimy. Szukamy dalej czy bierzemy wersję z 30 stopni. Przeważyło zauroczenie Antkiem. Zamówienie zostalo złożone.
Firma kurierska zdała egzamin, projekt przywędrował w 3 dni.
W międzyczasie zleciłem (przez telefon oczywiście) geodecie zrobienie mapy do celów projektowych. Nie obyło się bez zgrzytów. Wyselekcjonowałem sobie w internecie kilka numerów telefonów. Pierwszy telefon - pudło - nie odbiera. Drugi - nie ma czasu, nie bierze takich drobiazgów (sic!). Trzeci - to nie jego rewir, wykonanie mapy ze 4 tygodnie (o zgrozo). Czwarty - już nie pamiętam ale nic ciekawego. W końcu zrezygnowany przypomniałem sobie o Panu Janie, który jest emerytowanym geodetą i kiedyś coś mu zlecałem. Poszperałem w necie i bingo. Jest. Zadzwoniłem, umówiłem się i mapa miała być gotowa w 2 tygodnie. Hura :-)